piątek, 27 sierpnia 2010

Prażynki - IV trasa Miejsc Pobocznych

Po raz ostatni już w te wakacje ruszyliśmy w trasę po zapomnianej Warszawie, tym razem wybraliśmy flagową dzielnicę jaką jest Praga. Od paru lat Praga jako dzielnica przeżywa renesans popularności i zainteresowania i nawet tutaj powoli jest trudno znaleźć miejsca które spełniałyby warunki pierwotnego pomysłu Miejsc Pobocznych czyli miejsc, które uwaga mieszkańców raczej omija.
Ale prywatny rekonesans i sprawdzenie na własną rękę, a czasem przy użyciu pomocnej ręki czy nawet dwóch może zaowocować czymś nieoczekiwanie, zaskakująco ciekawym i wartym przekazania dalej.
Znów mieliśmy trudną sytuację związaną z doborem zgłaszających się w ogromnych ilościach chętnych do wzięcia udziału, więc uciekliśmy się do losowania. Trafili do nas ludzie, którzy są bardzo różnorodni jeśli chodzi o wyróżnienie się zainteresowaniami i doświadczeniem w temacie fotografii.
Mnie osobiście zaimponowali Rafał i Iza. Rafał to rasowy miejski partyzant, który potrafi się dosłownie wszędzie wcisnąć, wręcz zachęcić innych do odrobiny ryzyka i odwagi, co dodało naszej wyprawie smaczku. Szczególnie gdy znaleźliśmy się w Porcie Praskim by sfotografować starą drewnianą barkę z końca XIX w.
Iza ma z kolei solidne zaplecze artysty, w tym współpracę z Pawłem Althamerem i było naprawdę przemiło wymieniać się na bieżąco uwagami odnośnie różnych sytuacji, spraw, tematów.
Dobór miejsc, które wybraliśmy na obiekty, które chcieliśmy fotografować był dość trudny, z tej prostej przyczyny, ze Praga jest wprost usiana miejscami i zakątkami, które są warte obejrzenia i udokumentowania. Z drugiej strony dobór miejsc nie był podyktowany typowym podejściem historycznym - chcieliśmy w naszym spacerze bardziej nastawić się na podejście psychogeograficzne - każde z tych miejsc buduje samo swoją historię: klimatem, stanem w jakim się znalazło, a dla uczestników odkrycie i doświadczanie tych miejsc jest swojego rodzaju treningiem uważności i pracą nad wyuczonym schematem postrzegania miejsc, które są a priori uznane za nieatrakcyjne.
To jak smakowanie poezji, ale bez narosłego kontekstu i zadęcia, bez szkolnej akademii i wycieczki klasowej - miejska przygoda, gdzie czasem można zarobić..kartoflem, a czasem odkryć drobiazg, który jest swoisty, ciekawy, oryginalny tylko w momencie kiedy go widzimy, tylko wtedy kiedy pada na niego te a nie inne światło.
Miejscem takim na pewno były pozostałości Zakładów Metalowych, z głównym budynkiem
( a raczej jego pozostałościami) z 1902r. Stojące na uboczu ruiny straszą, tumanią i...przyciągają.
Długim pasażem lomorozkoszy okazała się ulica Kawęczyńska z jej zakątkami, galeriami podwórek wypełnionych złomem, gruzem, pozostałościami starych przedwojennych murów, kapliczkami...
Nie wiem czy to kwestia upału czy faktu, ze to ostatnia trasa czy może też niektórych miejsc do których dotarliśmy takich jak zarastająca z wolna chwastami wietnamska świątynia buddyjska i jednocześnie niedokończone centrum kultury wietnamskiej, sprawiło, że pojawiło mi się w głowie sporo refleksji dotyczących przemian w kulturze i tego jakie te przemiany pozostawiają ślady w zabudowie i architekturze, jak mocno widać to w przypadku Warszawy, która wciąż nie jest miastem prawdziwie międzynarodowym, a mimo tego miesza się w urbanistyce( tej powstającej i tej odchodzącej) mnóstwo mikro- i makro-światów, nakładających się na siebie rzeczywistości, odniesień, kontekstów, które nie pozwalają na łatwe uogólnienia i klisze.
Nasze klisze prześwietlają się w naszej wyobraźni...

tekst: Hubert Napiórski
zdjęcia: Izabella Skonecka
                                                                                        












3 komentarze:

  1. Super pomysł, gratuluje! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. "Miejscem takim na pewno były pozostałości starej Rzeźni Praskiej, z głównym budynkiem( a raczej jego pozostałościami) z 1902r. Stojące na uboczu ruiny straszą, tumanią i...przyciągają."

    ceglane ruiny, widoczne rowniez na zdjeciach nie sa ruinami rzezni, a fabryki wyrobow metalowych.

    OdpowiedzUsuń